Franciszek Fiszer miał ponoć dość oryginalny sposób na naprawę Rzeczypospolitej. Poniżej fragment felietonu red. Michalkiewicza:
Zapytany przez jakiegoś swojego wyznawcę, co trzeba uczynić, aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej (tak, tak, to pytanie stawia sobie każde pokolenie Polaków, a nie tylko Edward Gierek, po którym został w sklepach ocet, musztarda i kartki), odpowiedział, że nie będzie w Polsce dobrze, dopóki nie rozstrzela się siedmiuset tysięcy łajdaków. Zaskoczony śmiałością i rozmachem programu, rozmówca zwrócił Fiszerowi uwagę, że aż tylu łajdaków może w Polsce nie być i co wtedy? Fiszer odparł, że to nic nie szkodzi, bo „w razie czego dobierzemy z uczciwych”.
Czytając to nasuwa się analogia do obecnie trwającej psychozy.
- Co należy uczynić, aby panowała światowa epidemia COVID?
- Wykazywać dużą liczbę zakażeń!
- A jeśli nie będzie ich aż tyle, co wtedy?
- Nic nie szkodzi, dobierzemy ze zdrowych!
Niewiarygodne jest, że w obecnej sytuacji to nie ludzie zarażeni, łapiąc ostatni oddech, zgłaszają się do szpitali po pomoc, ale właśnie lekarze i służby sanitarne testują osoby zdrowe, nazywając przy okazji takie osoby "bezobjawowymi", żeby wykazać liczbę "przypadków zakażeń". Gdyby tym przetestowanym osobom, liczonym już w dziesiątkach, a może i setkach tysięcy na całym świecie nikt nie powiedział o wyniku testu, nikt nic by nie zauważył..
P.S.
Zasłyszane na ulicy:
- Jak się czujesz ?
- Dobrze, a co ?
- Czyli jesteś bezobjawowy, załóż maskę i nie zbliżaj się do mnie!